Włoski teolog uważa, że deklaracja ws. Amoris laetitia jest bezużyteczna

Zdaniem wykładowcy Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego, wbrew zarzutom sygnatariuszy deklaracji, treść adhortacji w niczym nie zmienia prawd wiary katolickiej.

Mianem bezużytecznej określił woski teolog prał. Giuseppe Lorizio ogłoszoną 7 kwietnia deklarację grupy przeciwników adhortacji apostolskiej papieża Franciszka „Amoris laetitia”. Zdaniem wykładowcy Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego, wbrew zarzutom sygnatariuszy deklaracji, treść adhortacji w niczym nie zmienia prawd wiary katolickiej.

Deklarację przyjętą podczas konferencji „Kościele katolicki, dokąd zmierzasz?”, jaka odbyła się w Rzymie, podpisali m.in. dwaj kardynałowie: Raymond Burke z USA i Walter Brandmüller z Niemiec oraz bp Athanasius Schneider z Kazachstanu. Nie zgadzają się oni na możliwość dopuszczenia do Komunii św. niektórych osób rozwiedzionych, żyjących w drugich, cywilnych związkach małżeńskich.

Pytany przez włoski dziennik katolicki „Avvenire”, jaka jest wartość deklaracji, prał. Lorizio odpowiedział, że „zupełnie żadna”, gdyż „żadna prawda wiary, którą przekazuje nam tradycja nt. Eucharystii i małżeństwa nie została zrewolucjonizowana przez «Amoris laetita», nie ma więc potrzeby potwierdzania prawdy, której nikt nie podaje w wątpliwość”.

Wykładowca teologii fundamentalnej na papieskiej uczelni odniósł się do opinii sygnatariuszy deklaracji, że w chwilach kryzysu należy odwołać się do konsultacji wśród wiernych świeckich. Jego zdaniem nie ma dziś takiej potrzeby. Szeroka konsultacja odbyła się już w czasie Synodu [przed dwoma zgromadzeniami Synodu Biskupów nt. rodziny z 2014 i 2015 r. - KAI], a jej wynik był „bardzo jasny”.

Ponadto widoczne są już rezultaty recepcji samej adhortacji. Prał. Lorizio dał przykład Włoch, gdzie w ponad 150 diecezjach podjęto działania mające na celu wprowadzenie adhortacji do praktyki duszpasterskiej. Oznacza to, że wbrew temu, co mówią sygnatariusze deklaracji, „nie ma zamieszania, lecz jest radosna wdzięczność za drogę synodalną, jaką przebył Kościół”. Biuro ds. rodziny Włoskiej Konferencji Biskupiej przygotowało dwustustronicowe dossier, zbierające wszystko, co zrobiono w tej dziedzinie w ciągu minionych dwóch lat. - To są konkretne fakty. Jak można ignorować tę rzeczywistość? - pytał retorycznie teolog, dodając, że na tym właśnie polega „wsłuchiwanie się w «sensus fidelium» [zmysł wiary wiernych - KAI]”.

Z przykrością stwierdził, że uczestnicy konferencji, na której wydano deklarację, zupełnie pominęli kwestię sumienia i rozeznawania. Ponadto instrumentalnie posłużyli się myślą bł. kard. Jana Henryka Newmana, który wyjaśniał, że choć prawdy wiary są niezmienne, to aby stać się zbawczymi, muszą być podzielane przez wiernych w sumieniu.

Zgadzając się z opinią byłego prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Gerharda Müllera, który wskazywał na pełną zgodność „Amoris laetitia” z tradycją tomistyczną, prał. Lorizio przypomniał, że wyjaśnił on jeszcze, iż „dwie osoby w nowym związku mogłyby w sumieniu uważać pierwsze małżeństwo za nieważne” i gdy „nie mogą otrzymać kanonicznego dekretu” stwierdzającego tę nieważność, to ich sytuacja powinna być uważana jedynie za „lekkie przewinienie”. Jest to „ocena w pełni zgodna z od zawsze stosowaną duszpasterską praktyką”.

Wspomniana konferencja, zatytułowana „Kościele katolicki, dokąd zmierzasz?” odbyła się 7 kwietnia w Rzymie. Obok kardynałów Raymonda Burke’a i Waltera Brandmüllera, w debacie uczestniczyli m.in. biskup pomocniczy w Astanie Athanasius Schneider oraz włoski filozof i polityk Marcello Pera, były przewodniczący Senatu.

Na zakończenie obrad uczestnicy opublikowali deklarację, w której stwierdzają, że – ich zdaniem - debata na temat dopuszczenia osób rozwiedzionych do sakramentów stanowi zagrożenie dla wiary i jedności Kościoła. Osoba, związana kościelnym węzłem małżeńskim, która wstępuje w drugie małżeństwo cywilne, znajduje się „w obiektywnej sprzeczności z prawem Bożym” i nie może przyjmować Komunii świętej, uważają autorzy oświadczenia.

Kard. Brandmüller w swoim wykładzie ostrzegł przed jednakowym traktowaniem opinii społecznej i „sensu wiary”. Głos prawdziwie katolicki wymaga świętości, podkreślił emerytowany przewodniczący Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych i przypomniał, że w historii chrześcijaństwa prawdziwie wierzący często stanowili mniejszość.

Z kolei kard. Burke podkreślił, że autorytet nauczycielski papieża wynika z jego posłuszeństwa wobec Chrystusa. Papież może interpretować prawo kanoniczne tylko na tyle, aby podkreślać jego znaczenie, ale nie po to, aby go podkopywać, stwierdził były prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej.

Natomiast bp Schneider przyczynę nieporozumień ws. „Amoris laetitia” tłumaczył ignorancją lub pogardą dla prawdy. Jego zdaniem, na przestrzeni historii diabeł zaciemniał nawet na pewien czas urząd nauczycielski papieża i sprawiał zamieszanie w Kościele. Biskup pomocniczy z Astany uważa, że każdy papież musi mieć świadomość tego , iż nie jest „posiadaczem nauczycielskiego urzędu prawdy”, lecz jego sługą.

Kardynałowie Brandmüller i Burke należą do czterech sygnatariuszy listu do papieża i ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Gerharda Müllera, wystosowanego 19 września 2016 r. i ujawnionego publicznie 14 listopada tegoż roku. Wyrazili w nim wątpliwości i zastrzeżenia wobec możliwości interpretacji papieskiej adhortacji w kierunku dopuszczenia do Komunii św. osób rozwiedzionych żyjących w drugich, cywilnych związkach małżeńskich.

Swój dokument, zatytułowany: „Dubia [Wątpliwości]. W poszukiwaniu wyjaśnień: apel o rozwiązanie węzłów w «Amoris laetitia»”, kardynałowie: Raymond Burke, Walter Brandmüller i - zmarli w międzyczasie - Joachim Meisner z Niemiec oraz Carlo Caffarra z Włoch sporządzili w klasycznej formie pięciu pytań skierowanych do Kongregacji Nauki Wiary, na które zazwyczaj odpowiada ona krótko: „tak” lub „nie”. Zwykle też dodaje się w takich okolicznościach, że odpowiedzi te zaakceptował i zatwierdził Ojciec Święty. I właśnie brak odzewu ze strony zarówno Franciszka, jak i kardynała-prefekta skłonił autorów do ujawnienia, po dwumiesięcznym oczekiwaniu, treści listu. Także w ostatnim dokumencie z 7 kwietnia podkreślono, że ta prośba, „którą popiera milion katolików, do dziś nie została wysłuchana”.

pb (KAI/avvenire.it), ts / Rzym

« 1 »

reklama

reklama

reklama