Mam nadzieję, że ostatecznie choć trochę dopowiemy sobie kto i jak rządzi w rodzinie: kobieta czy mężczyzna. Żadne tam Salomonowe rozstrzygnięcie, ale... chyba zawsze coś...
Odwieczny dylemat, ale skoro kobieta tak się różni od mężczyzny, to może tak jest dla dobra obojga? Może w rodzinie właśnie te różnice trzeba wykorzystać? Może po prostu rządzą oboje, tylko każdy decyduje w sprawach na których się zna lepiej? Niby proste i oczywiste, ale tyle o to się rozbija...