Lubimy stawiać się w roli sędziego. Oceniać, wydawać wyroki na sąsiadów, polityków, ludzi Kościoła. Najchętniej jednak „osądzamy Boga”, obwiniając Go o zło na świecie i o własne niepowodzenia. W najlepszym wypadku zarzucamy mu „jedynie” bezczynność. A Bóg? Jak wtedy, na przesłuchaniu u Heroda, milczy... i kocha.