Organista Jacek Hyżny i jego pasja do muzyki

Dziś wspomnienie św. Cecylii, patronki chórzystów, lutników, muzyków, organistów, zespołów wokalno-muzycznych. Przy tej okazji publikujemy wywiad z p.Jackiem Hyżnym, nowym organistą bazyliki pw. Najświętszej Maryi Panny Licheńskiej.

Skąd Pan pochodzi i jak znalazł się Pan w Licheniu?

Pochodzę z Rzepisk. Jest to mariańska parafia niedaleko Bukowiny Tatrzańskiej. Księża marianie posługują w mojej rodzinnej parafii od wielu lat. To jest moje rodzinne miejsce. Myślę, że w kwestii mojego przyjazdu do Lichenia zadziałała Maryja. Przed przybyciem do sanktuarium przez 6 lat  pracowałem w Bukowinie Tatrzańskiej, w tamtejszej parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, gdzie posługiwałem jako organista oraz prowadziłem chór parafialny. Jednak od pewnego czasu odczuwałem potrzebę rozwoju osobistego i zawodowego. W tym czasie otrzymałem propozycję pracy w Sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej. Początkowo odrzuciłem tę propozycję, gdyż wiązała się ona z dużymi zmianami w moim życiu, przede wszystkim w grę wchodziła znaczna odległość dzieląca Rzepiska i Licheń. Poza tym nigdy nawet nie marzyłem, że kiedykolwiek otrzymam taką łaskę, by móc grać i pracować w tak wyjątkowym miejscu. Jednak zacząłem się głębiej zastanawiać. Po rozmowach z przyjaciółmi i rodziną zaczęło do mnie dochodzić, że taka propozycja z pewnością nie była przypadkowa i przyjęcie jej z pewnością wpłynie na całe moje życie. Po rozmowie z księdzem kustoszem zdecydowałem się podjąć to wyzwanie.

Od kiedy posługuje Pan jako organista w licheńskim Sanktuarium?

Na stałe przyjechałem 24 czerwca z przerwą na dokończenie studiów podyplomowych w zakresie dyrygentury chóralnej i emisji głosu na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Do tego czasu gościnnie posługiwałem podczas Triduum Paschalnego, w weekend majowy oraz w uroczystość Ciała i Krwi Pańskiej.

Czy podejmował Pan inne zajęcia przed przyjazdem do Lichenia, oprócz gdy na organach?

Przede wszystkim pracowałem jako organista we wspomnianym kościele w Bukowinie Tatrzańskiej. Pracowałem też jako nauczyciel w Ognisku Muzycznym w Bukowinie Tatrzańskiej. Uczyłem gry na gitarze, organach i kontrabasie, a także prowadziłem zajęcia z teorii muzyki i kształcenia słuchu. Przez ostatnie dwa lata byłem dyrektorem placówki. Jednak decyzja o przyjeździe do Lichenia sprawiła, że musiałem zrezygnować z tej pracy. 

Kiedy zrodziła się u Pana pasja do muzyki?

Moje kształcenie muzyczne trwa od 20 lat. Najpierw w szkole muzycznej I i II stopnia, następnie na studiach podyplomowych. Muzyka organowa od zawsze była moją wielką pasją. Pobierałem prywatne lekcje gry na organach. Jednak w znacznym stopniu kształciłem się sam, we własnym zakresie. Jeśli zaś chodzi o moje wykształcenie muzyczne to ukończyłem Akademię Muzyczną w Krakowie w klasie kontrabasu. Z kolei z dyrygentury symfoniczno-operowej kształciłem się pod okiem prof. Stanisława Krawczyńskiego oraz pana Łukasza Borowicza.

Ile czasu zajęła Panu aklimatyzacja w Licheniu?

Muszę przyznać, że byłem mocno mentalnie związany z moją rodzinną miejscowością. Jestem góralem, a jak wiadomo górale mocną identyfikują się ze swoją kulturą. W Rzepiskach mieszkałem całe życie – oczywiście poza okresem studiów. I pomimo tego, że dobrze się tam czułem, to dziś sam zachodzę w głowę, że tak szybko zaaklimatyzowałem się w Licheniu. Dziś mogę powiedzieć, że jest to mój drugi dom. Nie bez znaczenia jest także fakt, że mam tutaj do dyspozycji własne mieszkanie, w którym mogę się zrelaksować po pracy. Poza tym otoczenie także bardzo mi odpowiada – mam na myśli lasy i jeziora, które są na wyciągnięcie ręki. Nie jest też tak, że nie mam tu znajomych, wręcz przeciwnie – znam wielu księży i braci marianów posługujących w Licheniu, gdyż wcześniej posługiwali w Rzepiskach. Jeśli zaś chodzi o moich kolegów z pracy, to muszę przyznać, że czuję od nich ogromną życzliwość. Zostałem przyjęty bardzo ciepło. Poza tym nie mam żony ani rodziny, dlatego łatwiej przyszło mi podjąć decyzję o zmianie otoczenia i miejsca zamieszkania.

Co urzekło Pana najbardziej po przyjeździe do Lichenia?

Moi chórzyści z Bukowiny Tatrzańskiej powtarzają, że zawsze mnie do Lichenia ciągnęło. Gdy rodziła się myśl wyjazdu na wycieczkę chóralną, to najczęściej proponowałem, abyśmy pojechali do Lichenia. Urzeka mnie to miejsce. Zarówno sama bazylika, jak i całe otoczenie. Nie każdy organista może grać na największych organach w naszym kraju, a ja mam tę możliwość, przyjemność i zaszczyt, że mogę to robić każdego dnia. Jest to dla mnie ogromna nobilitacja i wyróżnienie. Nie ma większego wyróżnienia jeśli chodzi o muzykę kościelną w naszym kraju. Ten instrument ma ogromne możliwości, które poznaję z dnia na dzień. Należy go zgłębiać nieustannie, aby wykorzystywać jego potencjał i pomagać modlić się ludziom, bo do tego sprowadza się muzyka kościelna. Ja osobiście muzykę organową traktuję jako pasję.

Czy może Pan zdradzić swoje palny na przyszłość?

Staram się dużo czasu przeznaczać na ćwiczenia i doskonalenie swojego warsztatu. Dlatego ćwiczę zarówno w domu, jak i przychodzę do bazyliki, by oswajać się z instrumentem. Wykorzystuję do tego czas, gdy w bazylice nie odbywają się nabożeństwa. Chce grać najlepiej, jak tylko się da, a do tego potrzebna jest praktyka. W pierwszej kolejności robię to dla pielgrzymów, by muzyka pomagała im się modlić i dzięki niej przybliżali się do Boga. 

W przyszłości będzie Pan także dyrygentem chóru, który powstaje przy licheńskiej bazylice.

Tak, to prawda. W tym momencie czekamy na zgłoszenia osób chętnych, które chciałyby poświęcić swój wolny czas i, wykorzystując swoje zdolności wokalne, wychwalać Pana Boga poprzez śpiew w licheńskiej bazylice. Korzystając z okazji zachęcam do współpracy. Osoby zainteresowane dołączeniem do nowo tworzonego chóru mogą kontaktować się bezpośrednio ze mną bądź z sanktuaryjnym Biurem Obsługi Pielgrzyma.

Dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów.

Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

Rozmawiał Robert Adamczyk

22.11.2018


źródło: Robert Adamczyk, Biuro Prasowe Sanktuarium Maryjnego w Licheniu Starym

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama