ONZ chce wzmacniać „myślenie feministyczne” i propagować ideologię gender

ONZ zamierza ogłosić kolejny ideologiczny dokument, przygotowany po konsultacjach obarczonych licznymi manipulacjami. Celem publikacji jest propagowanie „myślenia feministycznego” i ocena rzekomych zagrożeń dla praw człowieka wynikających z „norm i struktur genderowych”.

Organizacja Narodów Zjednoczonych zamierza ogłosić kolejny ideologiczny dokument, przygotowany po konsultacjach obarczonych licznymi manipulacjami. Podczas 47. Sesji Rady Praw Człowieka ONZ ma zostać przedstawiony raport Niezależnego Eksperta ds. Ochrony przed przemocą i dyskryminacją ze względu na orientację seksualną i tożsamość genderową, Victora Madrigal-Borloza. Celem publikacji jest propagowanie „myślenia feministycznego” i ocena rzekomych zagrożeń dla praw człowieka wynikających z „norm i struktur Genderowych”. Przed ogłoszeniem raportu Organizacja zaprosiła do konsultacji ukierunkowanych jednak na z góry ustaloną tezę. Instytut Ordo Iuris zgłosił swoje uwagi do publikacji.

Ideologiczne cele publikacji

Jak czytamy na stronie internetowej komisarza ds. praw człowieka przy ONZ, gdzie ogłoszono prośbę o przesyłanie opinii i stanowisk mających być podstawą raportu:

„Raport ma na celu dalsze wzmocnienie myślenia feministycznego (...)”. Jego celem ma być podniesienie tego, w jaki sposób „normy i struktury genderowe odnoszą się do łamania praw człowieka wobec osób LGBT”.

Dokument będzie również rozważał rolę gender w prawie międzynarodowym i praktyce państw „w świetle obecnego sprzeciwu na całym świecie wobec praw związanych z gender, seksualnością i tożsamością płciową”. Celem raportu jest zatem promocja ideologii gender, zaprzeczenie naturalnemu podziałowi na dwie płcie, a przede wszystkim napiętnowanie państw, które stawiają opór ideologicznemu podejściu do kobiecości i męskości oraz próbom wykorzenienia tradycji i kultury w imię forsowania skrajnie lewicowych koncepcji.

Choć cel raportu został określony jasno, pewne nadzieje na jego odideologizowanie budziła możliwość przesłania opinii przez każdego zainteresowanego. Z możliwości tej skorzystał Instytut Ordo Iuris oraz liczne inne organizacje, które stają w obronie naturalnego porządku społecznego i fundamentalnych praw człowieka. Być może właśnie dlatego, że do ONZ wpłynęło zbyt wiele wyważonych i merytorycznych stanowisk, w ostatniej chwili zdecydowano o przedłużeniu terminu na przesyłanie opinii.

Najistotniejszy jest jednak sam kwestionariusz, jaki „niezależny ekspert” przedstawił do wypełnienia osobom chcącym wypowiedzieć się na temat związany z raportem. Pytania sformułowano w sposób niebudzący wątpliwości co do intencji autorów: każdy kto ma choć cień wątpliwości wobec ideologii gender jest przeciwnikiem praw człowieka i równości płci, a jego przekonania najpewniej wynikają z tradycji i kultury lub zostały uformowane pod wpływem religii.

Już w pytaniu o edukację seksualną pada określenie „wszechstronna”. Tak, w polskich szkołach edukacja seksualna jest nauczana w sposób wszechstronny, w postaci zajęć wychowania do życia w rodzinie (WDŻ), podczas których przekazuje się całą istotną wiedzę opartą na biologii. Jednakże już w podpunkcie „b” tego pytania ekspert doprecyzowuje: „jeżeli nie (...) czy państwo podejmuje wysiłki w celu ustanowienia i promowania wszechstronnej edukacji seksualnej, która obejmuje różne perspektywy orientacji seksualnej i tożsamości płciowej?”. Wiemy już zatem, że chcąc udzielić „prawidłowej” odpowiedzi na pytanie powinniśmy powiedzieć, że w Polsce nie ma „wszechstronnej edukacji seksualnej”, bo nie naucza się o ideologicznym, genderowym pojmowaniu płci i nie stosuje się wulgarnego typu edukacji. Fakt, że treści przedstawiane podczas zajęć WDŻ odnoszą się do fizjologicznych aspektów seksualności człowieka i są nie mniej obszerne niż treści zawarte w innych, często kontrowersyjnych programach edukacji seksualnej (takich jak standardy edukacji seksualnej WHO), wobec tak postawionego pytania zdaje się być bez znaczenia. Tymczasem wszelkie wskaźniki (m.in. liczba ciąży wśród nastolatek, zapadalność na choroby przenoszone drogą płciową) wskazują na większą skuteczność realizowanej w Polsce edukacji seksualnej typu A niż realizowanej na Zachodzie edukacji typu C (czyli według standardów WHO). W 2020 r. Eksperci Ordo Iuris wydali raport na temat nieskuteczności edukacji seksualnej proponowanej przez WHO.

Genderowy model nieskuteczny w walce z przemocą

Następnie ekspert ONZ pyta o przykłady używania „koncepcji gender” w narracji dotyczącej religii, tradycji, tradycyjnych wartości czy ochrony rodziny w celu „utrudniania przyjęcia środków ustawodawczych lub politycznych mających na celu zwalczanie dyskryminacji ze względu na płeć, gender, orientację seksualną, tożsamość płciową”. Tak postawione pytanie w oczywisty sposób wskazuje, że promotorzy ideologii gender odrzucają możliwość jakiejkolwiek merytorycznej wymiany argumentów i nawet w obliczu obiektywnych danych wskazujących na nieskuteczność perspektywy gender, każdy sprzeciw odbierają jako zjawisko negatywne i szkodliwe.

Tymczasem statystyki pokazują, że np. koncepcja gender-based violence (przemocy wynikającej z płci), na której oparta jest Konwencja stambulska, nie rozwiązuje skutecznie problemu przemocy, działa wręcz kontrskutecznie. Badania FRA (Fundamental Rights Agency) z 2014 r. pokazały, że w państwach, w których perspektywa genderowa już od dawna wpływa na paradygmat zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, nie osiąga się satysfakcjonujących rezultatów. Ze wskazanych badań wynika, że państwa takie jak Szwecja, Finlandia oraz Dania – zajmują czołowe miejsca, jeżeli chodzi o odsetek kobiet dotkniętych przemocą (odpowiednio: 46% dla Szwecji, 47% dla Finlandii oraz najwięcej, bo aż 52%, dla Danii). Pozwala to sformułować tezę, że Konwencja stambulska w sposób błędny identyfikuje przyczyny przemocy wobec kobiet, a działania podejmowane w celu strukturalnej zmiany społecznej i kulturowej nie przyniosą oczekiwanych rezultatów.

Inaczej jest w państwach, które od perspektywy gender się dystansują, np. w Polsce odsetek kobiet dotkniętych przemocą wyniósł 19%. Podobnie dane pokazują, że perspektywa gender nie jest wcale potrzebna, aby zapewnić kobietom możliwość pełnienia stanowisk kierowniczych. Najnowsze dane Eurostatu (za trzeci kwartał 2020 roku) pokazują, że wśród państw UE to Litwa i Polska są liderami, jeśli chodzi o liczbę kobiet na kierowniczych stanowiskach – na Litwie jest to 45%, a w Polsce 44%. Na trzecim miejscu znalazły się m.in. Bułgaria i Węgry (42%). Wszystkie te państwa łączy sprzeciw wobec przyjęcia perspektywy gender. W Holandii, Niemczech czy Francji, gdzie koncepcję gender realizuje się na wielu płaszczyznach, wskaźnik dotyczący obsadzenia stanowisk kierowniczych przez kobiety wyniósł odpowiednio 26%, 31% i 36%.

W Polsce liczne środowiska podnoszą szkodliwość i nienaukowość „koncepcji gender”. Wskazują na negatywne konsekwencje, jakie niesie wprowadzenie tej teorii do kultury oraz na skutki w postaci podważenia tożsamości rodziny, małżeństwa czy nawet samego faktu istnienia płci, co burzy także podstawy porządku prawnego, opartego na tak – zdawałoby się – podstawowych kwestiach jak fakt istnienia płci (kobieta i mężczyzna), fakt, że matką jest kobieta, fakt, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny.

Brak zgody wobec wprowadzania „środków ustawodawczych lub politycznych mających na celu zwalczanie dyskryminacji ze względu na płeć, gender, orientację sensualną, tożsamość płciową” również nie jest bezpodstawny i nie można, wbrew zamysłowi autorów kwestionariusza, postrzegać go jako przejaw zacofania czy nienawiści wynikającej z religii czy tradycji. Sprzeciw ten bierze się z faktu, że prawa człowieka – obejmujące też zakaz dyskryminacji – mają charakter uniwersalny i posiada je każdy, niezależnie od swoich specyficznych cech. Nadanie specjalnych, dodatkowych praw, ze względu na np. identyfikację płciową prowadzi nie do równości, lecz do dyskryminacji pozostałych ludzi, nienależących do tej uprzywilejowanej grupy. Wprowadza stopniowanie poczucia krzywdy i niesprawiedliwości w zależności od przesłanki powodującej dyskryminację i w ten sposób faktycznie do tej dyskryminacji prowadzi.

Tendencyjne pytania

W kwestionariuszu pada też pytanie o istnienie państwowych inicjatyw dotyczących wolności wyznania, przekonań lub sprzeciwu sumienia mogących wpływać na ograniczenie „praw seksualnych i reprodukcyjnych”. Przede wszystkim pytanie to zawiera manipulacyjne sformułowanie, które nigdy nie zostało zaakceptowane przez społeczność międzynarodową. Termin „prawa seksualne i reprodukcyjne” (SRR) lub „zdrowie i prawa seksualne i reprodukcyjne” (SRHR) nie pojawia się w żadnym wiążącym traktacie, nie posiada nawet definicji, a wiele państw od lat zgłasza sprzeciw wobec niego. Termin ten forsowany jest przez organizacje międzynarodowe, które używając go, w sposób niedozwolony stawiają żądania m.in. wprowadzenia powszechnej akceptacji aborcji, wulgarnej edukacji seksualnej czy propagowania teorii gender.

W pytaniu tym zawarta jest również teza, jakoby funkcjonowanie prawa do sprzeciwu sumienia (a więc w praktyce m.in. klauzuli sumienia) było rozwiązaniem szkodliwym i prowadziło do odbierania podstawowych praw innym ludziom. Tymczasem prawo do sprzeciwu sumienia jest integralnym i nieodzownym elementem wolności sumienia, którą gwarantuje zarówno Konstytucja RP, jak i umowy międzynarodowe, w szczególności Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych (art. 18) oraz Europejska Konwencja Praw Człowieka (art. 9). Sam fakt zanegowania tego prawa jest naganny i niezgodny z przytoczonymi aktami prawa międzynarodowego. Dążenie do prawnego zobowiązania pracowników służby zdrowia do działania wbrew sumieniu jest całkowitym wypaczeniem tego prawa.

Victor Madrigal-Borloz wprost prosi też o wskazanie organizacji pozarządowych sprzeciwiających się ideologii gender oraz tych, które ją promują. Również to pytanie jest zbudowane w sposób sprawiający, że odpowiedź „tak, sprzeciwiam się ideologii gender” od razu szufladkuje nas jako osoby chcące odebrać „osobom LGBT” prawa człowieka:

„Kim są osoby, które twierdzą, że obrońcy praw człowieka osób LGBT propagują «ideologię gender»? Jakie są ich główne argumenty? Czy skutecznie doprowadziły do regresu praw człowieka osób LGBT? Czy ich działania (...) wpłynęły również na prawa kobiet i dziewcząt?” – pyta niezależny ekspert.

Odpowiedź Ordo Iuris

W odpowiedzi na to pytanie zawarliśmy szczegółowe informacje na temat braku systemowej dyskryminacji kogokolwiek Polsce, na temat działalności Instytutu Ordo Iuris na rzecz praw człowieka i praw kobiet, przytoczyliśmy dane (badania Fundamental Rights Agency) jednoznacznie wskazujące, że polskie społeczeństwo jest jednym z najbardziej tolerancyjnych w całej UE oraz wyjaśniliśmy, że „prawo do aborcji” nie istnieje ani w polskim, ani w międzynarodowym porządku prawnym, a aborcja sama w sobie jest jednym z najbardziej okrutnych przykładów dyskryminacji m.in. ze względu na płeć czy stan zdrowia. Sposób sformułowania pytania sprawia jednak, że sam fakt udzielenia na nie odpowiedzi prowadzi do „zaszufladkowania” Instytutu jako organizacji chcącej rzekomo odbierać prawa człowieka, podczas gdy w rzeczywistości od początku swojej działalności Ordo Iuris działa na rzecz i w obronie praw człowieka.

Przykład procesu powstawania raportu nt. ochrony przed przemocą i dyskryminacją opartą na orientacji seksualnej i tożsamości płciowej, brzmienie kwestionariusza, stopień zmanipulowania pytań, sposób zbierania odpowiedzi – wszystkie te elementy powinny być brane pod uwagę, gdy sięgamy po opracowania, analizy, raporty i inne publikacje sygnowane przez Radę Praw Człowieka ONZ.

Anna Kubacka - analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris


« 1 »

reklama

reklama

reklama