Neutralność czy tolerancja? Zależy dla kogo

„Nienawidzący Kościoła katolickiego nie są wzywani do tolerancji. To raczej katolicy są wzywani – w imię neutralności – by się chowali ze swymi symbolami” – pisze w „Idziemy” o. Dariusz Kowalczyk SJ, przyglądając się „hipokryzji neutralności”.

W swoim tekście odwołuje się do decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE, który orzekł, że zakaz noszenia w pracy symboli religijnych „może być uzasadniony koniecznością prezentowania przez pracodawcę jego neutralnego wizerunku wobec klientów lub zapobiegania konfliktom w pracy”.

„Naprawdę?! Jeśli ekspedientka w sklepie będzie miała mały krzyżyk na szyi, znak jej chrześcijańskiej wiary, to tym samym firma nie jest neutralna? Wiele osób bardziej rażą paskudne tatuaże u ekspedientek i kelnerek, ale nic nie mówią, bo po prostu są tolerancyjne” – pisze o. Kowalczyk.

Zastanawia się nad tym, jak wygląda tolerancja, której chcą uczyć „prostaczków” nowoczesne firmy i globalne korporacje– i czy dotyczy ona także symboli religijnych. „Okazuje się, że gdy chodzi o symbole religijne, szczególnie katolickie, to dyskurs o potrzebie tolerancji często zostaje zastąpiony dyskursem o potrzebie neutralności. No bo przecież trzeba bronić wrażliwości wszelkiej maści chrystofobów, którzy na widok krucyfiksu dostają piany na ustach” – zaznacza jezuita. „Nienawidzący Kościoła katolickiego nie są wzywani do tolerancji. To raczej katolicy są wzywani – w imię neutralności – by się chowali ze swymi symbolami” – dodaje.

Nikt nie mówi o neutralności, kiedy promowane są „słuszne” ideologie – antyrasizm „Black Lives Matter”, gender/LGBT. Federacje piłkarskie nie oburzają się na klękanie przed meczami (wyraz wsparcia dla ruchu BLM) ani tęczowe opaski piłkarzy. „Jasne! Już widzę, co by było, gdyby jakiś piłkarz wystąpił z opaską symbolizującą pro-life. Czy działacze stwierdziliby, że nie ma problemu, bo to przecież symbol szacunku dla życia? I tak oto okazuje się, że propaganda LGBT jest słuszna i neutralna, bo chodzi tylko o różnorodność” – stwierdza o. Kowalczyk 

Zwraca także uwagę, że zdaniem wielu osób ze szkoły – w imię neutralności – powinny zostać usunięte lekcje religii. Tym samym osobom nie przeszkadzają zajęcia, prowadzone przez różne fundacje, które „wciskają swoje ideologie pod płaszczykiem niby neutralnych szkoleń na temat przemocy, tolerancji, otwartości”. 

„Im kto bardziej krzyczy o neutralności, tym bardziej neutralny nie jest. Używa natomiast hasła «neutralność», by zwalczać poglądy, które mu nie pasują, a propagować swoją opcję. Uczciwiej byłoby przyznać się do własnych poglądów, dyskutować, sprzeczać się wedle cywilizowanych zasad. Jezus Chrystus nie był neutralny. Głosił Ewangelię, a nie jakąś «neutralność». I w imię Ewangelii przyjął śmierć krzyżową” – podsumowuje swój tekst o. Dariusz Kowalczyk SJ.

Źródło: „Idziemy”

« 1 »

reklama

reklama

reklama