Generał jezuitów z entuzjazmem o upadku wiary

Generał jezuitów występuje dziś ramię w ramię z wojownikami radykalnego ateizmu, którzy tak jak on, również walczą o złamanie rzekomej katolickiej „hegemonii kulturowej”, za którą ich zdaniem podążają zniewolenie, przesąd, rasizm, upokorzenie kobiet i tyrania seksualna – pisze Jan Rokita.

W felietonie napisanym dla Teologii Politycznej zwraca uwagę na wypowiedź o. Artura Sosy Abascala, generała jezuitów, dotyczącą pochwały sekularyzacji Zachodu. Jak pisze Rokita: „Już sam fakt, iż przełożony jednego z najważniejszych zakonów Kościoła Rzymskiego z takim entuzjazmem odnosi się do faktu upadku wiary i tryumfu ateizmu, musi bulwersować każdego zwyczajnego katolika, choćby z tego tylko banalnego powodu, że podobna rzecz (na ile znam dzieje Kościoła) dotąd nie zdarzyła się w dwutysiącletniej historii rzymskiego katolicyzmu”.

Jezuita, jak zaznacza autor felietonu, „cieszy się z tego, że miliony ludzi naszego kręgu kulturowego nie mają już żadnej nadziei na zbawienie, zaś Odkupiciel człowieka nie jest dla nich «centrum kosmosu i historii» (jak napisano w incypicie pierwszej encykliki JPII), ale w najlepszym razie jednym z ciekawych mitów zachodniej kultury”.

Rokita, jak opowiada, starał się zrozumieć tę wypowiedź w duchu igancjańskim, że „taki punkt widzenia, formułowany dzisiaj, musi być swoistą inteligentną prowokacją, mającą przekonać nas do znanej w sumie prawdy, iż każdy kryzys może, choć wcale nie musi, być impulsem dla nowego, lepszego życia Kościoła”.

Jezuita argumentuje, że sekularyzacja daje katolikom „przestrzeń wolności” i pozwala „zanurzyć się w społeczeństwie pluralistycznym”. Zdaniem Rokity można by więc go zrozumieć „w taki sposób, że oto my, katolicy, stanęliśmy dziś przed wyzwaniem stania się na serio ludźmi wiary, którzy nie tylko z kryzysu umieją wyjść silniejsi, ale wzorem św. Ignacego potrafią również przystąpić do odwojowania na nowo zachodniej kultury dla chrześcijaństwa”.

Jak pisze autor, taka interpretacja jest niemożliwa po wczytaniu się w resztę wywiadu. „Sosa nie pozostawia bowiem wątpliwości, iż to, co naprawdę budzi jego entuzjazm – to wizja definitywnego zerwania więzi między zachodnią kulturą a religią”.

„Potępia on sposób, w jaki ludzie przez wieki przyjmowali na Zachodzie chrześcijaństwo, gdyż uważa, iż «nie był to sposób wolny». A za owo «zniewolenie» wini starą chrześcijańską kulturę, która przez długie wieki była dla milionów ludzi najważniejszym zapośredniczeniem wiary, formą jej społecznego trwania i przekazywania z pokolenie na pokolenie” – tłumaczy Rokita.

Zaznacza, że taki przekaz wiary przez kulturę to źródło nie tylko przestrzeni sakralnej, ale też chrześcijańskiego wychowania. Sosa natomiast twierdzi, że „wiara była narzucana przez kulturę” i teraz ma nastąpić wyzwolenie.

Rokita tłumaczy, że chociaż chrześcijaństwo i kultura nie są ze sobą tożsame, nie można się wyrzec „nieustannej, ba… koniecznej aż do końca świata, chrześcijańskiej pokojowej konkwisty kultury przez wiarę. Bo przecież tylko dzięki tej konkwiście ciągle możemy zachować nadzieję, iż świat, który zostawimy naszym dzieciom, nie będzie światem bezapelacyjnie tryumfującego pogaństwa. To w końcu jedna ze słynnych przestróg papieża Wojtyły, iż: «wiara, która nie staje się kulturą, jest wiarą nie w pełni przyjętą»”.

Rokita wskazuje na konsekwencje takiego myślenia jak to Sosy i zaznacza, że „występuje on dziś ramię w ramię z wojownikami radykalnego ateizmu”.

„Postępowi intelektualiści – od Gramsciego, przez Althussera, Chomskiego, aż po Żiżka – nie chcieli przecież nigdy od nas, katolików, niczego więcej, jak tylko tego, co właśnie ofiarowuje im teraz generał jezuitów. Czyli przyrzeczenia, że nie rościmy sobie już żadnych praw do kształtowania kulturowej przyszłości Zachodu. Że posłusznie zaprzestaniemy głosić poglądów i zasad, które naszym zdaniem biorą się z wiary, albo z wierności Kościołowi, ale są dziś – tak to ujmijmy – niemile widziane. Że w końcu pogodziliśmy się z rolą ludzi wydziedziczonych i wygnanych z zachodniej kulturowej wspólnoty, a nawet – zgodnie ze wskazówką generała jezuitów – zaczynamy odczuwać dumę z rzekomej wolności, jaką w ten sposób udaje nam się zdobyć” – tłumaczy Rokita.

Jak dodaje, stało się to „dopiero po przewlekłym i nikomu niepotrzebnym oporze. Ale potrzebowaliśmy oświecenia przez wenezuelskiego generała jezuitów, aby nareszcie pojąć i zaakceptować to, co przecież dla ludzi z otwartą głową już dawno temu powinno było być najzupełniej oczywiste”.

Źródło: Teologia Polityczna


« 1 »

reklama

reklama

reklama