Bp Muskus: trzeba głośno mówić o dobru

Zdaniem hierarchy, autentyczny uczeń Chrystusa szuka okazji do pełnienia dobra nieustannie i nie marnuje czasu na jałowe narzekania i krytykę.

Najwyższy czas, byśmy zastanowili się, jakie dobro możemy wnieść do naszych wspólnot, bo tylko w ten sposób możemy realnie i konkretnie zmieniać naszą rzeczywistość – mówił bp Damian Muskus OFM podczas liturgii stacyjnej w kościele św. Mikołaja w Krakowie. Zdaniem hierarchy, autentyczny uczeń Chrystusa szuka okazji do pełnienia dobra nieustannie i nie marnuje czasu na jałowe narzekania i krytykę.

W kościele św. Mikołaja, który usytuowany jest na znanej z licznych szpitali i klinik ulicy, kultywowana jest pamięć o służebnicy Bożej Hannie Chrzanowskiej – pionierce pielęgniarstwa domowego i parafialnego, wspieranej przez kard. Karola Wojtyłę. To właśnie do niej odwołał się bp Muskus, który na jej przykładzie przekonywał w homilii, że z autentycznego zawierzenia Jezusowi zawsze rodzi się wielkie i pomnażane dobro. „Swojej pracy oddała się bez reszty, spalała się w niej całkowicie, bo w twarzach swoich chorych widziała cierpiącego Jezusa, a ewangeliczne błogosławieństwa przyjęła jako program życia, wcielając je z uporem i konsekwentnie w codziennym kontakcie z chorymi i ich rodzinami” - mówił o niej.

„Wyznaczyła standardy nowoczesnej opieki nad chorymi, której fundamentem jest nie tylko niesienie ulgi w bólu fizycznym, ale także ukojenie niepokojów ducha. Hanna dała im nadzieję i poczucie, że ich życie ma niepodważalną wartość i sens. Pokazała im, że nie muszą żyć na marginesie społeczeństwa, że są ludzie, którzy chcą im pomagać” - wyjaśniał hierarcha. Podkreślał, że według niej chorzy, wykluczeni i samotni są sercem wspólnoty Kościoła, a parafie nie będą wzrastać jako autentyczne wspólnoty uczniów Jezusa, jeśli troska o cierpiących nie stanie w centrum ich życia.

„Dzieło Hanny Chrzanowskiej jest świadectwem, że wokół człowieka, który uwierzy Jezusowi, dzieje się wiele zaraźliwego, pociągającego innych dobra. Dobra, wokół którego skupiają się ludzie, by nieść je dalej, by dzielić się nim bezinteresownie, z entuzjazmem i radością” - mówił kaznodzieja, powołując się na jej słowa: „Być może, że zło jest bardziej frapujące. Trzeba o nim mówić, a nawet krzyczeć. Ale czy o dobroci też nie należy krzyczeć? O dobroci zrodzonej przez nieszczęście, wysnuwanej z miłości, dzień po dniu!”.

„Hanna Chrzanowska uczy nas, byśmy szukali okazji do pełnienia dobra nieustannie i bez ociągania. Szkoda czasu na załamywanie rąk i jałowe narzekania: na państwo, na Kościół, na pracodawcę czy na księdza proboszcza” - przekonywał bp Muskus. Zaapelował do wiernych, by każdy z nich zastanowił się, jakie dobro może wnieść do swojej wspólnoty, i zaczął je realizować tak, jak robiła to służebnica Boża. „Tylko w ten sposób możemy realnie i konkretnie zmieniać naszą rzeczywistość. O tej dobroci, wysnuwanej z miłości, warto krzyczeć” - dodał.

Hanna Chrzanowska (1902-1973) była krakowską pielęgniarką. W czasie II wojny światowej opiekowała się uchodźcami, więźniami i prześladowanymi oraz osieroconymi dziećmi. W obozie w Sachsenhausen w styczniu 1940 r. umarł jej ojciec, wybitny historyk literatury prof. Ignacy Chrzanowski, a jej brat Bohdan został zamordowany w Katyniu. W obliczu osobistej tragedii i nieszczęść swoich podopiecznych szukała oparcia w Bogu i została benedyktyńską oblatką. Po wojnie Hanna Chrzanowska pracowała w krakowskiej Uniwersyteckiej Szkole Pielęgniarsko-Położniczej. Jednocześnie organizowała pielęgniarską opiekę domową. Przy poparciu kard. Karola Wojtyły zakładała placówki opieki pielęgniarskiej przy krakowskich parafiach. W 1966 zachorowała na nowotwór. Zmarła siedem lat później po wielkich cierpieniach. Kondukt żałobny na pogrzebie „Cioteczki”, jak ją powszechnie nazywano, prowadził kard. Wojtyła. W 1998 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny Hanny Chrzanowskiej. 1 października 2015 Stolica Apostolska ogłosiła dekret o heroiczności jej cnót.

md / Kraków

« 1 »

reklama

reklama

reklama